rzemu; z głową pękającą od nawału myśli przebiegł długą drogę.
Młoda pani wyprowadziła się już z dawnego pomieszkania, a zajęła natomiast bardzo skromny apartament na drugiem piętrze czynszowego domu. Powitała gościa w małym, jasnym, niezbędnymi tylko sprzętami umeblowanym pokoju.
Joanna nie zauważyła nawet jego zmieszania. Daniel sapał ciężko, niezdolny wyksztusić ze siebie ani słowa.
Gdy usiadł, pani domu przemówiła doń w serdecznym tonie jak do zaufanego przyjaciela.
— Znam pańską szlachetną przychylność dla mnie, mówiła; ubolewam, że tak długo nie umiałam poznać się na pańskiem sercu. Czy mi pan przebaczysz?
Uścisnęła rękę Daniela, spojrzała nań wilgotnemi oczyma i nie pozwalając mu ozwać się, ciągnęła dalej:
— Pan jesteś dla mnie życzliwy, wiem o tem. Ja zaś mam panu do powierzenia tajemnicę a zarazem prośbę o pomoc.
Daniel pobladł, jak ściana; zwykła jego lękliwość wzięła znowu górę. Sądził, że Joanna odgadła wszystko i że chce pomówić z nim o jego listach.
— Słucham, wybąknął wreszcie złamanym głosem — jak winowajca.
Strona:PL Zola - Życzenie zmarłej.djvu/82
Ta strona została skorygowana.