Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/117

Ta strona została przepisana.

— Ja sobie idę — mówił. — Religia nie jest publicznicą, aby ją przybierano w kwiaty i koronki.
Szedł pomału ku drzwiom. Zatrzymał się znowu, podnosząc jeden ze swoich włochatych palców i dodając:
— Ostrożnie z tem nabożeństwem do Dziewicy...