niewyraźnie modlitwę, skinął twierdząco głową. Parafia ta posiadała tylko trzy ornaty, jeden fioletowy, jeden czarny i jeden ze złotej tkaniny. Ten ostatni służąc we dnie, kiedy biały, czerwony lub zielony były przepisane, nabierał ważności nadzwyczajnej. Teuse zdjęła ten ornat z nabożeństwem, z półki opatrzonej niebieskim papierem, gdzie układała go po każdej ceremonii; położyła go na kredensie, zdejmując ostrożnie cienkie chusty, ochraniające hafty. Baranek złoty spał tam na złotym krzyżu, otoczonym szerokiemi, złotemi promieniami. Z tkaniny, wytartej na zgięciach, wymykały się drobne strzępy; wypukłe ozdoby ścierały się, ginęły. Chodzono tu koło niego z nieustającym niepokojem, z rozczuleniem, przerażonem tem jego unikaniem, blaszka po blaszce. Proboszcz musiał wkładać prawie codziennie złoty ornat. I jak go tu zastąpić, zkąd kupić te trzy ornaty, których miejsce zastępował ten jeden, gdy się już zniszczy do ostatniej złotej nitki?
Teuse rozpostarła na ornacie stułę, manipularz, sznur, albę i humerał. Przytem gadała wciąż, układając na krzyż manipularz na stole i starając się tak ułożyć sznurek, aby formował uwielbiony inicyał Maryi.
— Niewiele wart ten sznur, pomrukiwała. Niech się już ksiądz proboszcz zdecyduje na nowy... Mała rzecz, skręciłabym księdzu sama taki, gdybym miała trochę przędziwa.
Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/12
Ta strona została przepisana.