Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/137

Ta strona została przepisana.

anioły na białych skrzydłach, jako arkanie pokalana i złożona łagodnie wpośród blasku tronów niebieskich a tam w najwyższej chwale, w świetle tak olśniewającem, iż gasiło słońce, Bóg koronował ją gwiazdami nieba.
Miłość ma jedno tylko słowo. Odmawiając po kolei sto piędziesiąt Ave, Sergiusz nie powtórzył się ani razu. To szemranie monotonne, ten sam wyraz powtarzający się ciągle, podobnie do: „kocham cię“ kochanków, nabierał za każdym razem głębszego znaczenia; on zatrzymywał się przy nim, rozmawiał bez końca za pomocą tego jedyne go frazesu łacińskiego, znał Maryę całą aż do chwili gdy ostatnia paciorek wymykał się z jego rąk a on omdlewał na myśl o rozstaniu.
Często całe noce trawił tak młodzieniec, dwadzieścia razy rozpoczynając dziesiątki Ave, odkładając ciągle chwilę, w którejby musiał pożegnać swą drogą kochankę. Dniało a on szeptał jeszcze. To przy księżycu tak gwiazdy bledną, mówił, oszukując sam siebie. Zwierzchnicy jego gniewali się za to czuwanie, po którem wychodził osłabiony, z cerą tak białą, iż zdawałoby się, że krwi mu ubyło. Przez długi czas miał na ścianie w swojej celi kolorowany obrazek Serca Maryi. Dziewica z pogodnym uśmiechem rozchylała swój stanik, ukazywała w swej piersi otwór czerwony, gdzie płonęło jej serce przeszyte mieczem, uwieńczone białemi różami. Ten miecz do rozpaczy go przywodził;