Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/156

Ta strona została przepisana.

święcenia kapłańskie; subdyakoni w dalmatykach; młodsi klerycy, tonsurowani, w komżach i z biretami czarnemi w ręku. Organy buczały, rozwijały fletowe dźwięki radośnego śpiewu. Przy ołtarzu biskup, w asystencyi dwóch kanoników, celebrował trzymając pastorał w ręku. Kapituła była obecną, cisnęli się księża ze wszystkich parafij, wpośród niesłychanego zbytku w ubiorach i blasków złota zapalonego przez słońce, wpadające przez jedno z okien nawy. Po epistole zaczynało się udzielanie święceń.
Dziś jeszcze ksiądz Mouret pamiętał zimno nożyczek, kiedy go naznaczono tonsurą, na początku pierwszego roku teologii. Przeszedł go wtedy lekki dreszcz. Ale tonsura była wówczas bardzo wązka. ledwie okrągła, jak miedziana moneta. Później, przy otrzymywaniu każdego nowego święcenia rozszerzała się, rozszerzała się ciągle, aż ukoronowała go plamą białą, tak szeroką, jak hostya. Huczenie organów łagodniało, kadzielnice poruszały się ze srebrnym szmerem łańcuszków, wypuszczając kłąb białego dymu, snującego się nakształt koronki. Widział siebie w komży, już z tonsurą, przyprowadzonego do ołtarza przez mistrza ceremonii; klękał, pochylał nizko głowę, a biskup złotemi nożyczkami ucinał mu trzy kosmyki włosów, jeden nad czołem, a dwa koło uszu. W rok później, widział siebie znowu w kaplicy pełnej dymu z kadzidła, otrzymującego cztery niż-