Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/172

Ta strona została przepisana.

więcej nie czułem, nie myślałem, żyłem tyle tylko, aby być kwiatem u twoich stóp. O, gdyby dzieci nie rosły! Otaczałyby cię jasne głowy, kochający cię tłum dzieci o czystych rękach, zdrowych ustach, miękich członkach, bez jednej skazy, jak po wykąpaniu w mleku. Na policzkach dziecka całuje się jego duszę. Dziecko tylko może wymówić twe imię bez zbrukania go. Później usta się psują zatrute namiętnością. Ja sam, który cię tak kocham, który się tobie oddałem, nie śmiem wołać do ciebie o każdej porze, nie chcąc cię narażać na spotkanie moich zmaz człowieczych. Modliłem się, umartwiałem me ciało, spałem pod twoją strażą; żyłem czysty; i płaczę, widząc dzisiaj, że nie umarłam jeszcze dostatecznie temu światu, aby stać się twoim oblubieńcem. O, Maryo, Dziewico uwielbiona, czemuż nie mam pięciu lat, czemuż nie pozostałem owem dzieckiem, cisnącem swe usta do twoich obrazków. Przycisnąłbym cię do mego serca, położyłbym cię u mego boku, ściskałbym cię jak przyjaciółkę, jak dziewczynę w moim wieku. Miałbym twoją szatę wązką, twą zasłonę dziecinną, szarfę błękitną, całe to dzieciństwo, które czyni cię dużą siostrą. Nie starałbym się całować twoich włosów, bo włosy to obnażenie, którego nie powinno się oglądać; ale całowałbym twoje stopy nagie, jedną po drugiej, po całych nocach, aż dopókibym nie zcałował memi wargami róż złotych, róż mistycznych krwi naszej.
Zatrzymał się, czekając, aby Dziewica spuściła