Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/174

Ta strona została przepisana.

szkarada co takowy rozszerza. Grzech kala wszystko. To ohyda powszechna, która psuje miłość, zatruwając komnatę małżonków, kolebkę nowonarodzonych i aż do kwiatów omdlewających w słońcu i aż do drzew wybuchających pączkami. Ziemia pławi się w tym brudzie, którego najdrobniejsze krople wytryskują sromotną roślinnością. Ale abym stał się doskonały, o Królowo aniołów, Królowo dziewic, usłysz moje wołanie, wysłuchaj go! Spraw, abym stał się jednym z owych aniołów, co mają tylko dwa wielkie skrzydła za policzkami; nie będę już miał żadnego tułowia, żadnych członków; ulecę ku tobie gdy na mnie zawołasz; będę już tylko ustami głoszącemi twą chwałę, parą skrzydeł bez skazy, kołyszącą twe podróże w niebiosach. O, śmierć, śmierć! Panno czcigodna, daj mi śmierć wszystkiego! Będę cię kochał w śmierci mojego ciała, w śmierci tego co żyje i tego co się mnoży. Z tobą dokonam jedynego małżeństwa, jakiego pragnie moje serce. Będę szedł wyżej, wciąż wyżej, aż dosięgnę tego ognia, w którym ty jaśniejesz. Tam jest wielkie słońce, olbrzymia róża biała, której liść każdy świeci jak osobny księżyc, tron srebrny, z którego biją blaski twej niewinności tak promiennej, że raj cały rozświetla jeden przebłysk twej zasłony. Co tylko jest białego, zorze poranne, śniegi niedostępnych szczytów, świeżo rozkwitłe lilie, woda nieznanych źródeł, mleko roślin uszanowanych przez słońce, uśmiechy dziewic, dusze dzieci umarłych w kołysce, deszczem spadają na