Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/20

Ta strona została przepisana.

nawy czternaście stacyj Drogi krzyżowej, czternaście obrazków jaskrawo kolorowanych, oprawnych w wązkie czarne ramki, plamiły surową białość ścian, żółtym, niebieskim i czerwonym kolorem obrazu męki.
Deo Gratias, bąknął Wincenty przy końcu Epistoły.
Przygotowywała się tajemnica miłości, ofiara święta. Służący do mszy wziął mszał, który zaniósł na lewo, na stronę ewangelii, uważając starannie, aby się nie dotknąć kartek książki. Ile razy przechodził przed cymboryum, przyklękał bokiem, z niezgrabnem odchyleniem korpusu. A wróciwszy na prawą stronę, stał ze skrzyżowanemi rękami podczas czytania ewangelii. Kapłan, przeżegnawszy mszał, przeżegnał się potem sam, dotykając się swego czoła, na znak, iż nigdy się nie będzie rumienił za słowa boże; ust, aby wyrazić gotowość do wyznania zawsze swej wiary; serca, aby wskazać, że jego serce należy do Boga wyłącznie.
Dominus vobiscum, rzekł obracając się ze spojrzeniem zamglonem, ku zimnym białościom kościoła.
Et cum spirito tuo, odpowiedział Wincenty, już znowu klęczący.
Po odmówieniu Offertorium, kapłan odkrył kielich. Trzymał przez chwilę na wysokości patynę zawierającą hostyę, którą ofiarował Bogu, za siebie, za obecnych, za wszystkich wiernych, żywych czy umarłych. A wysunąwszy ją na brzeg korpora-