Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/241

Ta strona została przepisana.

— Ty mi opowiadałaś już tę historyę.
Zaprzeczyła. Potem, jakby się spostrzegła, dała się przekonać. Niemniej dokończyła swego opowiadania w tych słowach.
— Skoro pan odjeżdżał włosy miał białe. Kazał zamurować wszystkie szczeliny, aby nikt się nie mógł dostać i zamącić spokoju pani... Pani umarła w tym pokoju.
— W tym pokoju! — zawołał Sergiusz. — Tego mi nie mówiłaś... Czy jesteś pewna, że ona umarła w tym pokoju?
Albina rozgniewała się. Powtarzała to, o czem wiedzieli wszyscy. Pan ów kazał był zbudować ten pawilon, aby umieścić w nim ową nieznajomą, która wyglądała na księżniczkę. Ludzie pałacowi zapewniali później, że on tu spędzał dnie i noce. Często również widywali go w alei, wiodącego drobne nóżki nieznajomej w głąb najczarniejszych gąszczów. Ale za nic w świecie nie byliby się odważyli śledzić tę parę, przebiegającą park w różnych kierunkach całemi tygodniami.
— I ona właśnie tu umarła — powtórzył Sergiusz — na którym to zrobiło wrażenie. Ty zajęłaś jej pokój, używasz jej mebli, sypiasz w jej łóżku.
Albina uśmiechała się.
— Wiesz dobrze, że nie jestem bojaźliwa — rzekła. — Zresztą te wszystkie rzeczy, to takie dawne... Pokój ten wydawał ci się pełnym szczęścia.
Umilkli, patrzyli przez chwilę na alkowę, na wysoki sufit, na szare cienie po kątach. W spłowiałych barwach mebli było jakby rozczulenie ja-