Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/268

Ta strona została przepisana.

Potem kazała ma odnieść do „szafy“ te kilka kropli wina, które jeszcze pozostały na dnie butelki. Musiał nawet pozamiatać trawę, aby można było przejść z jadalni do sypialnego pokoju. Albina położyła się pierwsza jak długa, mówiąc:
— Rozumiesz, teraz będziemy spali... Powinieneś się położyć obok mnie, tuż przy mnie.
Wyciągnął się tak, jak mu kazała. Oboje trzymali się bardzo sztywnie, dotykając się do siebie od stóp aż do ramion, z rękami pustemi, odrzuconemi w tył ponad głowę. Ręce te zwłaszcza sprawiały im kłopot. Zachowywali powagę, patrzyli przed siebie, wielkiemi otwartemi oczami, mówiąc że śpią i że im tak jest dobrze.
— Widzisz — szeptała Albina — kiedy się jest żonatym, to powinno być ciepło... Czy ty mnie czujesz?
— Owszem, jesteś jak pierzyna.. Ale kiedy śpimy, nie trzeba rozmawiać; więc lepiej nie rozmawiajmy.
Długo milczeli, ciągle bardzo poważni. Nieznacznie odsunęli od siebie głowy, jak gdyby im przeszkadzały ich gorące oddechy. Wśród wielkiej ciszy Sergiusz powiedział tylko te słowa:
— Ja bardzo ciebie kocham.
Była to miłość przedpłciowa, ten instynkt ko-