Teuse śpiesznie zgasiła świece. Ale zabawiła się długo w kościele, chcąc wypędzić wróble. To też gdy odniosła Mszał do zakrystyi nie zastała już księdza Mouret’a, który poskładał święte przybory po umyciu sobie rąk, a teraz był już w jadalni, i, stojąc, pił mleko z filiżanki.
— Żeby też ksiądz zabronił siostrze rzucać chleba w kościele — rzekła Teuse wchodząc. — Przeszłej zimy wymyśliła ona taki piękny zwyczaj. Mówiła że wróblom zimno i że Pan Bóg może przecież je nakarmić... Zobaczy ksiądz, że w końcu zechce, abyśmy spali z jej kurami i królikami.
— Byłoby nam cieplej — odrzekł wesoło młody ksiądz. — Teuse zawsze tylko zrzędzi. Niechaj nasza biedna Dezyderya kocha sobie spokojnie swoje zwierzęta. Niema ona innej przyjemności, kochane biedactwo.
Służąca stanęła pośrodku pokoju.
— O — zaczęła — ksiądz, toby pozwolił nawet, żeby sroki gnieździły się w kościele. Nic nie widzi, wszystko mu się podoba... To szczęście dla panny Dezydery i, że ksiądz, wychodząc z seminaryum,
Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/28
Ta strona została przepisana.
III.