Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/31

Ta strona została przepisana.

popękany! Jeżeli nas w tych dniach nie pozabija, będzie się należała świeczka Aniołowi Stróżowi. Ale, kiedy księdzu z tem dobrze... To tak jak z kościołem. Już od dwóch lat trzebaby powstawiać szyby. W zimie u Pana Boga mróz. Zresztą, wtedyby nie wlatywały te wróble łajdaki. Skończy się na tem, że pozaklejam papierem sama, uprzedzam księdza.
— A cóż, to dobra myśl — mówił z cicha ksiądz — możnaby zakleić papierem... Co do murów to są one mocniejsze, niż się wydaje. W moim pokoju, podłoga ugięła się tylko przy oknie. Dom przetrwa nas wszystkich.
Przyszedłszy do podcienia przy kuchni, zachwycał się doskonałością ługu, chcąc zrobić przyjemność Teuse; musiał go nawet powąchać, włożyć do niego palce. Stara kobieta, uradowana, okazała się macierzyńską. Przestała krzyczeć i pobiegła po szczotkę, mówiąc:
— Nie wyjdzie chyba ksiądz proboszcz, z wczorajszem błotem na sutannie! Gdyby ją ksiądz był zostawił na poręczy, byłaby czysta... Jeszcze ta sutanna dobra. Tylko proszę ją podnosić przechodząc przez pole. Osty wszystko drą.
I obracała nim jak dzieckiem, gwałtownem czyszczeniem wstrząsając go od stóp do głów.
— No, no, już dosyć — rzekł wymykając się. — Niech Teuse uważa na Dezyderyę, dobrze? Powiem jej że wychodzę.