Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/318

Ta strona została przepisana.

— Chcesz, chcesz? — powtarzała, rozpalona, podnosząc się już do połowy.
Wstał, poszedł za nią, chwiejąc się zrazu na nogach, potem obejmując jej kibić, nie mogąc się z nią rozłączyć. Szedł gdzie szła ona, owionięty gorącem powietrzem płynącem od jej włosów. A że zostawał w trochę w tyle, obracała się na wpół ku niemu, twarz miała całą w blaskach miłości, kusiły go jej usta i oczy, wołały z taką mocą, iż wszędzieby szedł tak za nią jak wierny pies.