Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/336

Ta strona została przepisana.

chem, zaczęli biedź wzdłuż muru. Był on posępny, bez żadnego na zewnątrz otworu. Wreszcie na skraju łąki, zdawał się nagle znikać. Wyłom otwierał na sąsiednią dolinę okno świetlne. To była zapewne owa szczerba o której mówiła Albina pewnego dnia, szczerba zasłonięta jakoby przez nią cierniami i kamieniami. Ciernie walały się dokoła, niby sznury pocięte, kamienie były odrzucone daleko. Szczerba zdawała się być powiększona przez jakieś wściekłe ręce.