Brat, który już był po jedzeniu, podczas obiadu księdza siadł na krześle jak na koniu, poręcz mając przed sobą. Od kiedy proboszcz powrócił do Artodów, przychodził tu codziennie na całe wieczory. Narzucał się tutaj teraz bezczelniej, niż kiedykolwiek. Podłoga gięła się pod jego grubemi trzewikami, głos jego grzmiał, pięściami uderzał w meble, opowiadając jak zrana siekł rózgami dziewczynki, lub streszczając swoje zasady w zdaniach twardych jak uderzenia kijem. Potem, nudząc się, wymyślił, żeby grać z Teuse w karty. Grali w „bitwę“ niezmiennie, Teuse bowiem żadnej innej gry nie mogła się nauczyć. Przy pierwszych kartach bitych wściekle na stole, ksiądz Mouret uśmiechał się, a potem popadał zwolna n głębokie zamyślenie; i godzinami zapominał się tak, wymykał się, pod nieufnie spoglądającemi oczyma Brata Archangiasza.
Owego wieczora Teuse była w takim humorze, że po zdjęciu obrusa, mówiła iż zaraz spać pójdzie. Ale Brat chciał grać. Klepał ją po ramionach, a w końcu posadził ją tak gwałtownie, aż krzesło za-
Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/380
Ta strona została przepisana.
V.