Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/449

Ta strona została przepisana.

ciństwo i wychowanie w seminaryum, i wiara młodego kapłana — wszystko znikło zatopione, uniesione, pozostawiając wolne po sobie miejsce. Z pewnością, samo piekło przygotowało go tak do grzechu, ogałacając go z wszelkiego uzbrojenia, czyniąc z wnętrzności jego, zniewieściałe łoże, do którego grzech swobodnie mógł wejść i spoczywać. A on pozostawał w nieświadomości i poddawał się temu Dowolnemu zmierzaniu do grzechu. W Paradou, gdy otworzył oczy, czuł się pogrążonym w dzieciństwie, bez pamięci przeszłości, nie mając już w sobie nic z kapłaństwa. Jego organa poruszały się swobodnie, z rozkosznem zdziwieniem rozpoczynając życie na nowo, jak gdyby go nie znały, a doświadczały uciechy niesłychanej z poznawania go. Ach, to poznawanie czarowne, zachwycające niespodzianki, przedziwne odkrycia! To Paradou było wielką szczęśliwością. Piekło, umieszczając go w niem, wiedziało, że będzie tam, bezbronny. Nigdy w swej pierwszej młodości nie doznał takiej rozkoszy przy rozwijaniu się. Ta pierwsza młodość gdy ją teraz wspominał, wydawała mu się czarna cała, spędzona zdala od słońca, niewdzięczna, blada, niedołężna! Toteż jak on witał słońce, jak się cieszył pierwszym spostrzeżonym owadem kwiatem, drzewem, najdrobniejszym, podniesionym przez siebie kamyczkiem! Zachwycały go nawet kamienie. Widnokrąg był zjawiskiem nadzwyczajnem. Jego zmysły, widok jasnego poranka, woń jaśminu, śpiew skowronka, wzruszały go tak silnie, że drżał cały. Długo i z rozkoszą wtajem-