Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/492

Ta strona została przepisana.

I parła go tak od krzaka do krzaka, aż go odprowadziła do wyłomu wpośród drzew posępnych. A tam, ponieważ Sergiusz, z głową spuszczoną, wahał się, krzyknęła na niego gwałtownie:
— Precz, precz!
Potem, powoli, weszła napowrót do Paradou, nie odwracając głowy. Noc zapadała, ogród był już tylko wielką, czarną trumną.