Strona:PL Zola - Błąd Abbé Moureta.djvu/78

Ta strona została przepisana.

rozrywki na bezludną wyspę. Został jej tylko jeszcze wytworny uśmiech zalotny, kiedy chce... A, już gdybyś kiedy wiedział o jakiej dziewczynie do wychowania, nie radziłbym ci powierzać jej staremu Jeanbernat. On ma taki zupełnie pierwotny sposób pozostawiania swobody działaniu natury... Kiedy raz pozwoliłem sobie mówić mu o Albinie, odpowiedział, iż nie należy tamować wzrostu drzew. Rzekł wtedy, że jest za „normalnym rozwojem temperamentów“... Bądźcobądź oboje są bardzo zajmujący. Ile razy jestem gdzie w pobliżu, odwiedzam ich.
Wreszcie kabryolet wydostał się z zaklęsłej drogi. Mur parku Paradou tworzył tu róg, zaginając się i wijąc następnie po górnej części stoków w dal nieprzejrzaną, W chwili, kiedy ksiądz Mouret odwracał głowę, aby ostatni raz spojrzeć na tę szarą zaporę, której nieprzenikniona surowość w końcu dziwnie go drażniła, dał się słyszeć szelest gałęzi gwałtownie potrząsanych, podczas gdy bukiet młodych brzóz zdawał się z ponad muru kłaniać jadącym.
— Wiedziałem dobrze, że jakieś zwierzę biegnie tamtędy za murem — rzekł ksiądz.
Ale chociaż nie widzieli nikogo, chociaż nie dostrzegali w powietrzu nic, prócz brzóz coraz gwałtowniej kołysanych, posłyszeli dźwięczny, śmiechem przerywany głos, który wołał:
— Dowidzenia, doktorze, dowidzenia, księże pro-