tego przyszła, iż miała nowiny, i powtórzyła, co słyszała z ust samego pomocnika zawiadowcy.
Wówczas obie kobiety gubiły się w domysłach. Tak przy każdem spotkaniu zawsze opowiadały sobie plotki.
— Musiano im dobrze zmyć głowę, moja pani, rękę włożyłabym w ogień... Musi być z nimi krucho.
— Ah! kochana pani, gdyby już raz można się było ich pozbyć.
Zawiść, tak jadowita między Lebleu’ami a Roubaudami zrodziła się po prostu, z powodu mieszkania.
Całe pierwsze piętro, po nad salami poczekalnemi, służyło za mieszkania dla urzędników, a korytarz główny, prawdziwy korytarz hotelowy, pomalowany na żółto, oświetlony od góry, przedzielał piętro na dwoje, mając po prawej i lewej stronie drzwi ciemne.
Ale mieszkania po prawej stronie posiadały okna, wychodzące na dziedziniec odjazdowy, wysadzony staremi wiązami, po za któremi rozciągał się wspaniały krajobraz w stronę Ingouville, mieszkania zaś po lewej stronie miały małe okienka, otwierające się pod samą werendą, której wysoki dach pochyły i brudne szyby zasłaniały cały horyzont.
Z jednych patrzyło się na ciągły ruch na podwórzu, na zieloność drzew, na rozległą okolicę; przy drugich można się było zanudzić na śmierć, bo zaledwie widziało się w półświetle mury, jak w więzieniu odgradzające niebo.
Od frontu mieszkał zawiadowca stacji, pomocnik zawiadowcy Moulin i Lebleu’owie; od tyłu Roubaudowie i buchalterka, panna Guichon, nie licząc w to trzech pokoi, które były zachowane dla inspektorów objazdowych.
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/100
Ta strona została przepisana.