Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/108

Ta strona została przepisana.

natychmiast prawie się podniósł odpowiadając głosem naturalnym, trochę szorstkim:
— Powiem panom, co wiem... Ze mną była żona. Jeżeli więc podane ma być w raporcie to, co mi wiadomo, wolałbym, ażeby ona tu przyszła i uzupełniła moje wspomnienia swojemi.
Bardzo rozsądnem wydało to się panu Cauche, a Pecqueux, który nadszedł, ofiarował się pójść po panią Roubaud. Pobiegł w podskokach; przez chwilę czekano.
Filomena, która towarzyszyła tu palaczowi, po dążyła za nim oczyma, zła, że się podjął takiego zlecenia.
Jednocześnie jednak ujrzawszy panią Lebleu, spieszącą o ile jej na to pozwalały spuchnięte nogi, poskoczyła ku niej, ażeby jej dopomódz i obie kobiety ręce podniosły ku niebu, wydawały okrzyki, roznamiętnione odkryciem tak ohydnej zbrodni.
Jakkolwiek nic jeszcze pewnego nie wiedziano, już koło nich krążyły różne pogłoski, a na twarzach i w ruchach przebijała zgroza. Filomena, panując swym głosem ponad zgiełkiem, chociaż od nikogo nic jeszcze nie słyszała, dawała słowo honoru, że pani Roubaud widziała mordercę.
Cisza też zapanowała zupełna, gdy Pecqueux powrócił, a z nim ukazała się żona pomocnika zawiadowcy.
— Patrzcie no jął! — mruknęła pani Lebleu. — Czyby kto powiedział, że to żona pomocnika zawiadowcy przy takiej minie, jak u jakiej księżny! Już zrana przed świtem była tak ubrana, uczesana i wykrygowana, jakby się wybierała na wizytę.
Seweryna zbliżała się drobnym, miarowym krokiem. Musiała przejść wzdłuż całej stacji, mając na siebie zwrócone spojrzenia wzzystkich ludzi, ją wy-