Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/119

Ta strona została przepisana.

miernoty, a w jakiej zdolniejsi trawią się sami przez się, aż się sprzedadzą.
On się odznaczał inteligencją bardzo żywą, uczciwością nawet, zamiłowaniem do zawodu, który go upajał władzą, bo czynił go w kancelarji sędziowskiej panem bezwzględnym wolności innych.
Tylko poczucie własnego dobra, powściągało jego zapał, bo miał wielką chęć dostać order i być przeniesionym do Paryża; dlatego też gdy w początkach zawodu sędziowskiego dawał się unieść miłości dla prawdy, teraz postępował z najwyższą przezornością, ażeby w czemkolwiek nie zaszkodzić sobie dla lepszej przyszłości.
Trzeba powiedzieć, że pan Denizet był z góry uprzedzony, bo zaraz na wstępie śledztwa jeden z przyjaciół poradził mu udać się do Paryża do ministerjum sprawiedliwości.
Tu długo rozmawiał z sekretarzem jeneralnym, panem Canny-Lamotte, osobistością bardzo wpływową, zwłaszcza przy rozdawaniu nominacji i będącą w ciągłych stosunkach z Tuilleries.
Był to bardzo przystojny człowiek, który jak on, także rozpoczął karjerę od skromnej sekretarki w trybunale, ale którego protekcja i ożenienie się wyniosły na deputowanego i kawalera legji honorowej.
Sprawa naturalnie dostała mu się już do rąk. Prokurator cesarski w Rouen, zaniepokojony tym procesem dramatu, którego ofiarą padł dawny sądownik, przesłał czemprędzej raport do ministra, który znów zdał wszystko na swego głównego sekretarza... A tu zaszedł dziwny zbieg okoliczności: pan Canny-Lamotte właśnie urzędował kiedyś pod prezesem Grandmorrinem, młodszy od niego o lat kil-