Testament ten, pełen dziwnych legatów, zapisywał Sewerynie na własność dom w Croix-de-Maufras.
Odtąd cel morderstwa, daremnie poszukiwany, został znaleziony. Roubaudowie, usłyszawszy o zapisie, mogli zamordować swego dobroczyńcę, aby niezwłocznie wejść w posiadanie domu.
I to go jeszcze bardziej upewniło, że pan Canny-Lamotte jakoś dziwnie wyrażał się o pani Roubaud, mówiąc, że ją dawniej poznał u prezesa, gdy była młodą dziewczyną.
Ale ileż nieprawdopodobieństw, ileż niemożliwości materjalnych i moralnych!
Odkąd skierował poszukiwania w tę stronę, napotykał co krok fakty, które zawracały z tej drogi śledztwo, prowadzone z klasyczną rozwagą.
Nic się nie rozświetlało, w braku światła centralnego, w braku rozjaśniającej wszystko pierwszej przyczyny.
Wprawdzie istniał jeszcze także inny trop, którego pan Denizet nie stracił z oka, trop, wskazany przez samego Roubauda, że wśród tłoku mógł ktoś wsiąść do wagonu.
Z tego to właśnie mordercy, tradycyjnie niepochwytnego, legendowego, wyśmiewały się dzienniki opozycyjne.
Śledztwo najprzód starało się otrzymać wiadomość o tym człowieku w Rouen, skąd pojechał do Barentin, gdzie musiał wysiąść; ale nic dokładnego nie można się było dowiedzieć; jedni świadkowie nawet uważali za niemożebne takie zdobycie szturmem przedziału zastrzeżonego, inni dawali wiadomości jaknajsprzeczniejsze.
I trop zdawał się nie prowadzić do niczego, gdy sędzia, badając dróżnika Misarda, wpadł niechcący
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/121
Ta strona została przepisana.