się i wtedy jakiś ukryty niepokój ukazywał się jak cień, na milczących ustach.
Zapis Croix-de-Maufras, jakkolwiek przejął ich radością, jednakże znów obudził, obawy; rodzina bowiem prezesa, a zwłaszcza córka, urażona dziwnemi legatami, tak licznemi, że wynosiły prawie połowę całego majątku, mówiła o zwaleniu testamentu, a pani de Lachesnaye, podburzona przez męża, szczególnie uwzięła się na dawną swą przyjaciółkę Sewerynę, którą obrzucała bardzo ciężkiemi podejrzeniami.
Z drugiej strony ciągły strach wzniecała na Roubaudzie obawa dowodu, o którym wprzód nie pomyślał: ów list który kazał żonie napisać, ażeby namówić Grandmorrina do podróży, list, który z łatwością mógł być znaleziony, jeżeli tylko nie zniszczył go ten, który go otrzymał, a odrazu przecie poznanoby charakter pisma.
Na szczęście, dnie mijały, a nic nie zaszło, list widocznie był podarty.
Jednakże każde nowe wezwanie do kancelarji sędziego śledczego, zawsze zimnym potem okrywało małżeństwo, przy ich poważnej postawie spadkobierców i świadków.
Druga godzina wybiła, wszedł Jakób. Przyjechał z Paryża.
Roubaud przystąpił doń zaraz z wyciągniętą ręką bardzo czule.
— A, i pan także... i pana oderwano od zajęć! U! doprawdy, już mi się przykrzy ta smutno sprawa, nigdy się nie kończąca!
Jakób, spostrzegłszy Sewerynę, wciąż siedzącą nieruchomo, odrazu się zatrzymał na miejscu.
Od trzech tygodni, co drugi dzień, przy każdym przyjeździe do Hąwru, pomocnik zawiadowcy stacji
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/123
Ta strona została przepisana.