Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/127

Ta strona została przepisana.

Otyła jejmość i opasły jegomość, którzy, spóźniwszy się, wsiedli w ostatniej chwili, mieszczanie, oświadczyli, że zdrzemnęli się zaraz i nie umieją nic powiedzieć; co zaś do kobiety zawoalowanej, milczącej w swym zakątku, znikła jak cień, i żadną miarą niepodobna było jej odszukać.
Wreszcie skontrolowano wszystkich podróżnych, którzy wsiedli tego wieczora w Barentin, policzono bilety i poznano wszystkich pasażerów, z wyjątkiem jednego jakiegoś barczystego draba, z niebieską chustką na głowie, ubranego, według jednych, w paltot, według innych w bluzę.
O tym samym człowieku, przepadłym, znikłym, jak marzenie, było w aktach trzysta dziesięć opowiadań, tak pomieszanych, że jedno drugiemu przeczyło jaknajwyraźniej.
Akta pęczniały jeszcze od dokumentów urzędowych, był w nich bowiem protokół sekretarza, którego prokurator cesarski i sędzia śledczy sprowadzili na miejsce zbrodni, cały tom opisu miejscowości toru kolejowego, gdzie leżała ofiara, położenie ciała, opis ubrania, przedmiotów znalezionych w kieszeniach, które pozwalały stwierdzić tożsamość osoby; raport lekarza stanowił również dokument, w którym z terminami naukowymi opisana była rana w gardle, jedyna rana, okropne przecięcie od narzędzia ostrego, zapewne od noża; inne jeszcze protokóły, nowe jeszcze dokumenty, dotyczyły przeniesienia trupa do szpitala w Rouen i czasu, przez jaki tam pozostawał. Oznaki bardzo prędko następującego rozkładu ciała zmusiły władze oddać zwłoki rodzinie!
Z nowej tej kupy papierów, dwa czy trzy punkty pozostawały ważne.
Najprzód w kieszeniach nie odnaleziono ani