zegarka, ani pugilaresu, gdzie miało być dziesięć tysięcy franków, suma, należąca się od prezesa Grandmorrina siostrze jego, pani Bonnehon, która też na nią czekała.
Zdawałoby się więc, że zbrodnia miała na celu kradzież, gdyby znów nie pozostał na palcu pierścionek z dużym brylantem.
Stąd cały szereg przypuszczeń.
Na nieszczęście, wcale nie znano numerów banknotów, ale zegarek był znany, zegarek spory, doskonale zbudowany, z dwiema na kopertach literami nazwiska prezesa a wewnątrz z cyfrą fabryk i numerem 2516.
Wreszcie broń, nóż, którego morderca użył, wywołał poszukiwania wzdłuż całego toru, we wszystkich zaroślach, wszędzie, dokąd mógł być wyrzucony; ale nie znaleziono nic, zabójca musiał schować nóż w tę samą dziurę, co i banknoty oraz zegarek.
Tylko, o paręset łokci od stacji Barentin natrafiono na kołdrę podróżną ofiary, porzuconą tam, jako rzecz kompromitującą, i ona też znajdowała się w liczbie dowodów rzeczowych.
Kiedy Lachesnayowie weszli, p. Danizet, stojąc przed biurkiem, odczytywał pierwsze badanie, które sekretarz wyszukał w aktach.
Był to mały człowieczek, dość silny, starannie wygolony, siwiejący.
Grube policzki, podbródek kwadratowy, nos szeroki, odznaczały się dziwną nieruchomością, którą powiększały jeszcze powieki ociężałe, nawpół przysłaniające duże jasne oczy.
Cała zaś mądrość, cały spryt, jaki sobie przypisywał, wskazywały usta, podobne do ust aktora, mającego popularność w mieście, wargi nadzwyczaj
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/128
Ta strona została przepisana.