Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/130

Ta strona została przepisana.

panią jeszcze udręczał tą bolesną historją. Wiem, że pani tak samo, jak my, pragnie wyświetlenia wszystkiego i ukarania winowajcy.
Znakiem uprzedził sekretarza, wysokiego chłopca, wyżółkłego i wyschłego, i zaczęło się badanie.
Ale od pierwszych, pytań zadanych jego żonie, p. de Lachesnaye, który sam usiadł, gdyż go nikt nie prosił, starał się w odpowiedziach zastępować żonę.
Całą żółć wylał na testament teścia. To trudne było do wiary! zapisy tak liczne, tak poważne, że stanowiły prawie połowę majątku, majątku, wynoszącego trzy miljony sześćkroć sto tysięcy: I to dla osób, których prawie nie znano, dla kobiet ze wszystkich warstw społecznych! Wymieniona była nawet mała kwiaciarką, wysiadująca w bramie przy ulicy Rocher. Na to niepodobna się było zgodzić i czekał tylko ukończenia śledztwa, ażeby spróbować, czy nie można będzie zwalić tego tak niemoralnego testamentu.
Kiedy rozwodził swe żale, z zaciśniętemi zębami, odsłaniając tem całą głupotę i chciwość, p. Denizet przypatrywał mu się oczyma jasnemi, nawpół przymkniętemi, a wielkie jego usta wyrażały pogardę zazdrosną, dla tego niedołęgi, którego nie zadawalały jeszcze dwa miljony, a który zdawał się w przyszłości zapowiadać wysokiego dygnitarza, dzięki wielkim pieniędzom.
— Mnie się zdaje, że nie miałby pan racji — wyrzekł wreszcie. — Testament mógłby być zakwestjonowany, gdyby zapisy przewyższały połowę spadku, a tak pewno nie jest.
Poczem, zwracając się do sekretarza, dodał:
— Wawrzyńcze, wszak tego nie zapisujesz do protokółu, nieprawdaż?