bratem dobra Doirwille, pędziła dni bardzo mile podobno wsród częstych wzruszeń sercowych, ale umiała tak utrzymać pozory, tak zachować nieskalaną reputację, że była wyrocznią w towarzystwie rueńskiem.
Ze sposobności i z upodobania lubiła szczególnie świat urzędniczy i w zamku swym od lat trzydziestu pięciu przyjmowała cały świat sądowniczy który powozy jej przywoziły z Rouen i odwoziły jakby na bal nieustający.
Dziś jeszcze nie uspokoiła się całkiem, przypisywano jej uczucie macierzyńskie dla młodego urzędnika, syna radcy dworu, pana Chainmella pracowała nad awansowaniem syna, a ojca obsypywała zaproszeniami i grzecznościami. Zachowała też dobrego przyjaciela z dawnych czasów, radcę również, kawalera, pana Desbareilles, sławę literacka trybunału w Rouen, którego zręczne sonety były w modzie. Przez wiele lat miał on swój pokj w Doinville.
Teraz, chociaż minęła mu już sześćdziesiątka zawsze bywał na obiedzie, jako stary przyjaciel, któremu reumatyzm pozwala tylko poprzestawać na wspomnieniach.
Tak potrafiła utrzymać swoje panowanie przy pomocy wrodzonego jej wdzięku, pomimo grożącej starości, i nikt nie śmiał z nią współzawodniczyć nie czuła rywalki, dopiero ostatniej zimy znalazła ją w osobie pani Lebon, żony, także radcy.
Była to wysoka brunetka trzydziestoczteroletnia, a świat urzędniczy bardzo już sobie upodobał jej towarzystwo. To nadało twarzy pani Bonnehon nieco melancholji.
— Więc, jeżeli pani pozwoli — podchwycił pan Denizet — zadam pani kilka pytań.
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/134
Ta strona została przepisana.