Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/143

Ta strona została przepisana.

polecić, ażeby poszedł do sąsiednego pokoju, gdy raptem się rozmyślił.
— Zostań pan, usiądź.
I zadzwoniwszy znów na woźnego, rzekł:
— Wprowadź państwa Roubaud.
Odedrzwi, gdy spostrzegli Jakóba, wzrok ich się zamglił pod wrażeniem niepokoju.
Czy co powiedział? czy go zatrzymano po to, ażeby go z nimi skonfrontować?
Całą pewność siebie stracili, zobaczywszy go tutaj, odpowiadali też zrazu głosem zdławionym.
Ale sędzia ponowił tylko poprzednie ich badanie, potrzebowali więc tylko powtarzać te same zdania, prawie jednakowo brzmiące, a on ich słuchał, z głową spuszczoną, nawet nie patrząc na nich.
Wtem zwrócił się nagle ku Sewerynie:
— Pani powiedziała naczelnikowi straży, którego tu mam protokół, że, podług pani, jakiś człowiek wsiadł w Rouen do przedziału, kiedy już pociąg ruszał z miejsca.
Struchlała.
Dlaczego to przypominał? Czy to nie była zasadzka?
Czyżby chciał zestawić jej zeznania, ażeby dowieść kłamstwa?
Spojrzeniem poradziła się męża, który wtrącił zaraz przezornie.
— Nie sądzę, proszę pana, ażeby żona twierdziła to tak stanowczo.
— Przepraszam, kiedy pan uważałeś to za możliwe, pani się odezwała: „Ale z pewnością tak było“. Chciałbym otóż się dowiedzieć, na czem pani to opierała?
Do reszty się zmieszała, przekonana, że jeśli nie będzie się miała na baczności, to z odpowiedzi