Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/145

Ta strona została przepisana.

To już rzecz sumienia! Człowiek się waha, pojmuje pan, że to naturalne. Gdybym się panu przyznał, że, jak mi się zdaje, naprawdę widziałem tego człowieka...
Sędzia uśmiechnął się tryumfująco, myśląc, że ten początek szczerości zawdzięcza zręczności swojej.
Wmawiał w siebie, że wie z doświadczenia, z jaką trudnością nieraz świadkowie spowiadają się z tego, co mają do powiedzenia, i to mu pochlebiało, że ich pomimo to zniewolił do wyznań.
— Mówże pan... Jakże wyglądał? Mały był, duży, może pańskiego wzrostu?
— O! nie, nie, daleko większy. Przynajmniej takie sprawił na mnie wrażenie, bo jestem prawie pewny, że się o niego otarłem, biegnąc z powrotem do naszego wagonu.
— Poczekaj pan — rzekł pan Denizet.
I, zwracając się do Jakóba, zapytał go:
— Czy człowiek, którego pan widział z nożem w ręku, większy był od pana Roubaud?
Mechanik, który się niecierpliwił, bo poczynał się obawiać, że nie będzie mógł odjechać pociągiem o godz. piątej, spojrzał na Roubauda.
I wydało mu się, że nigdy przedtem nań nie patrzył, zdziwił się, że Roubaud wygląda tak krępo, barczysto, ze szczególnym profilem twarzy, który gdzieś już widział, czy też który mu się śnił.
— Nie — szepnął — był nie większy, prawie tego samego wzrostu.
Na to pomocnik zawiadowcy żywo zaprotestował:
— O! daleko wyższy, przynajmniej o głowę.
Jakób tymczasem wpatrywał się w niego szeroko rozwartemi oczyma, a on pod tem spojrzeniem, w którem czytał rosnące zdumienie, poruszał się nie-