— Bardzo gwałtowni jesteście! wszak skazani byliście na piąć lat więzienia, za zamordowanie człowieka w kłótni.
Cabuche spuścił głowę. Wyrok ten był dla niego upokorzeniem. Wyjąkał tylko:
— On pierwszy uderzył... Siedziałem tylko cztery lata, darowano mi rok.
— Zatem — podchwycił pan Denizet — utrzymujecie, że Ludwika nie była waszą kochanką?
Cabuche znowu zacisnął ręce.
Potem głosem cichym, urywanym, wymówił:
— Niechże pan zrozumie, że to było dopiero dziecko, czternastu lat nie miała, kiedy powróciłem stamtąd... Odemnie wszyscy uciekali, kamieniami rzucano na mnie. A ona, w lesie, gdzie ją zawsze spotykałem, zbliżyła się do mnie, chodziła ze mną, rozmawiała, była tak grzeczna dla mnie, o! tak, grzeczna... I zostaliśmy przyjaciółmi, za ręce trzymaliśmy się, gdy chodziliśmy razem... Jakże to dobre były te czasy... Ona rosła, to prawda, a ja myślałem już o niej, tego się nie zapieram. Ale tak ją kochałem, że gotów byłem oszaleć. Ona mnie także bardzo kochała, i byłoby się pewnikiem skończyło tem, o czem pan mówił, kiedy ją odemnie rozłączono, oddając do służby u tej pani w Doinville... Potem, pewnego wieczora, wracając z kamieniołomów, znalazłem ją pod memi drzwiami nawpół oszalałą, a gorączka aż paliła jej ciało. Nie śmiała powrócić do rodziców... marzyła o mnie! O! na Boga! ten łotr! a powinienem był zaraz mu krwi upuścić!
Sędzia przygryzał delikatne wargi, zdziwiony szczeremi słowy tego człowieka.
Widocznie trzeba było rzecz prowadzić bardzo przebiegle.
— Tak, znam tę okropną historję, którą wy-
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/150
Ta strona została przepisana.