Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/18

Ta strona została przepisana.

nawet o tem nie wiedząc. Pudełko sardynek było już próżne; rozkrajali pasztet nowym nożem. Przepysznie krajał, co dla Seweryny było prawdziwym tryumfem.
— A tobie jak poszły interesa? — spytała. — Pozwalasz mi paplać, a nie mówisz mi wcale, jak się skończyło z podprefektem.
Wtedy opowiedział jej szczegółowo, jak go przyjął naczelnik eksploatacji. O! zmył mu porządnie głowę. Bronił się, powiedział całą prawdę, jak ten zdechlaczek podprefekt chciał koniecznie wsiąść z psem do przedziału klasy pierwszej, gdy zachowany był przedział klasy drugiej dla myśliwych i psów.
Stąd kłótnia i różne obrazy. Naczelnik wprawdzie przyznał mi słuszność, żem chciał przestrzegać przepisów, lecz najstraszniejsze było odezwanie się, którego się nie zapierał: „Nie sądź pan, ażebyście zawsze byli panami“. Podejrzewano go o republikanizm. Rozprawy, jakie zaznaczyły otwarcie posiedzeń izby w roku 1869 i obawa przyszłych wyborów powszechnych, niepokoiły rząd. To też niezawodnie danoby mu dymisję gdyby nie silna protekcja prezesa Grandmorina. A jeszcze i pomimo niej, musiał podpisać list przepraszający przez tegoż doradzony i zredagowany.
Seweryna przerwała mu, wołając:
— A co? czy nie dobrze się stało, żem poszła do niego i złożyłam mu wizytę z tobą dziś rano zanim powędrowałeś po to mydło. Wiedziałam dobrze, że on nas wydobędzie z kłopotu.
— Tak, on cię bardzo kocha — podchwycił Roubaud — a w zarządzie kolei bardzo dużo może. Ale widzisz, na co się to przyda być dobrym urzędnikiem! O! nie szczędzono mi pochwał, nie za pomysłowość, lecz za sprawowanie, za posłuszeństwo,