Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/30

Ta strona została przepisana.

— Przyznaj sią, że byłaś jego kochanką.
Nagle wyślizgnęła mu sią, wymknęła i chciała pobiedz ku drzwiom.
Jednym skokiem rzucił się znów za nią, z pięściami wzniesionemi do góry i wściekły, od jednego uderzenia powalił ją przy stole. Padł przy niej, pochwycił za włosy, ażeby przytrzymać na podłodze. Przez chwilę pozostali tak na ziemi, twarzą w twarz, nie ruszając się, nie mówiąc.
A wśród tej przerażającej ciszy, słychać było dolatujące śmiechy i śpiewy panien Dauvergne, których fortepian huczał na szczęście, zagłuszając hałas bójki. Tam Klara śpiewała piosenki dziecięce, a Zofia kolejno jej akompaniowała.
— Przyznaj się, że byłaś jego kochanką.
Nie śmiała już mówić, nic wcale nie odpowiadała.
— Przyznaj się, że byłaś jego kochanką, albo cię zabiję!
Gotów ją był zabić, czytała to wyraźnie w jego spojrzeniu. Padając, spostrzegła nóż otwarty na stole, widziała blask jego ostrza, zdawało się jej, że po niego sięga.
Podłość wzięła w niej górę, chęć skończenia raz ze wszystkiem.
— Więc tak, prawda, a teraz daj mi odejść.
Ohydnem się to stało. Wyznanie, jakiego domagał się tak gwałtownie, uderzyło go w samą twarz, jak rzecz niemożebna, potworna. Zdawało mu się, że nigdy nie mógł przypuszczać takiej nikczemności.
Porwał ją za głowę i uderzył nią o nogę stołu; wyrywała mu się, ciągnął ją za włosy po podłodze, potrącając o krzesła. Ilekroć usiłowała powstać, za każdym razem jednem uderzeniem pięści rzucał ją