Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/31

Ta strona została przepisana.

na ziemią. Dyszał gorączkowo w tej wściekłości dzikiej, zwierzęcej. Stół popychany o mało co nie rozbił pieca. Włosy i krew zostały na kancie bufetu.
Kiedy wreszcie oboje uczuli się wyczerpanymi, on od bicia, ona od uderzeń otrzymywanych, znaleźli się znów przy łóżku, ona wciąż na podłodze, leżąca, on na kolanach, trzymając ją za ramiona.
Oddychali gwałtownie.
Na dole muzyka brzmiała dalej, śmiechy odzywały się dźwięczne i świeże młodością.
Jednym ruchem Roubaud podniósł Sewerynę i posadził na łóżku.
Potem, sam klęcząc jeszcze, przygniatając ją wzrokiem, mógł wreszcie mówić.
Już jej nie bił, teraz ją dręczył pytaniami, chcąc się dowiedzieć o wszystkiem.
— Więc byłaś jego kochanką!... powtórz, byłam!... I w jakim wieku? jak dawno?
Ona wybuchnęła nagle płaczem, łzy nie pozwalały jej odpowiedzieć.
— Powiesz mi, czy nie? Mów, albo znów zaczną.
Płakała, nie mogła wymówić ani słowa, a on podniósł ręką i ogłuszył ją nowem uderzeniem. Trzy razy udarzył ją, nie otrzymując odpowiedzi, a za każdym razem pytał:
— Dawno? jak dawno? mów!
Po co walczyć? Dusza z niej ucieknie. Serceby z niej wyszarpał zgrubiałemi palcami dawnego robotnika.
I badanie trwało dalej, mówiła wszystko, w takiem przygnębieniu ze wstydu i strachu, że szeptane zdania zaledwie dawały się słyszeć.
A on, szarpany zazdrością okrutną, szalał z bólu, rozdzierany dwuznacznemi obrazami; wciąż mało