taś tego była... Sędzia, człowiek miljonowy, tak szanowany, tak wykształcony, tak dumny! Doprawdy, w głowie mi się mąci...
Porwał ją za rękę i poczuł pierścionek, pierścionek w kształcie węża złotego z łbem rubinowym. Zerwał go z palca, rzucił na podłogę i zmiażdżył obcasem w nowym przystępie wściekłości.
Potem zaczął chodzić po pokoju, w milczeniu, straciwszy głowę.
Ona, oparta o ścianę łóżka, również milcząca, patrzyła nań dużemi oczyma, utkwionemi w niego. Straszna cisza trwała dalej.
Wściekłość Roubauda nie uspokoiła się wcale.
Ilekroć zdawała się znikać, zaraz wracała większa jeszcze i sprawiała zawrót głowy, blizki szaleństwa.
Wtedy nie panował nad sobą, rękami bił powietrze, później odzywało się w głębi niego zwierzę rozwścieczone.
Pragnienie zemsty stawało się potrzebą fizyczną, palącą, torturowało mu ciało, dręcząc, żądając zaspokojenia.
Nie zatrzymując się, uderzył się pięścią w skronie i wyjęczał głosem zbolałym:
— Co ja zrobię?
Przecież tej kobiety nie zabił natychmiast, więc jej i teraz nie zabije.
Wściekłość się w nim wzmagała na myśl o jego własnej podłości, bo podłem to było, że dbał jeszcze tyle o tę nędznicę, iż jej nie zadusił. Nie mógł jednakże tak z nią pozostać.
Więc ją wypędzi, wyrzuci na ulicę, ażeby nigdy już nie zobaczyć.
I znowu fala cierpienia napływała na niego,
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/34
Ta strona została przepisana.