Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/40

Ta strona została przepisana.

obie gosposie krzątały się w kuchni, Klara gotowała potrawkę z baraniny, Zofja przyrządzała sałatę.
A ona, przygnębiona, słuchała jak się śmiały wśród zgrozy tej okropnej i coraz bardziej ciemniejącej nocy.
O kwadrans na siódmą lokomotywa pociągu pospiesznego do Hawru, wysunęła się z pod mostu Europejskiego, posłana została do swych wagonów i przyczepiona.
Skutkiem nagromadzenia dużego, nie zdołano pociągu tego umieścić pod przykryciem.
Czekał na otwartem powietrzu, obok wybrzeże, które na schyłku widnokręgu, jakby wpadało wprost w ciemności nieba jak atrament czarnego, a kilka latarń gazowych, stojących wzdłuż chodników, wyglądało na zakopcone gwiazdy.
Deszcz przestał padać, tylko powstał po nim wiatr chłodny, przejmujący wilgocią, hasając po rozległej przestrzeni otwartej, którą mgła rozszerzała a z do bladych światełek w domach przy ulicy Rzymskiej.
Przestrzeń była szeroka i smutna, skąpana w wodzie, tu i owdzie przerwana krwawym ogniem, tu i owdzie napełniona zwartą masą lokomotyw i wagonów samotnych, szczątkami pociągów, drzemiących na drodze do remizy, a z głębi tego jeziora cieni wydobywały się hałasy jakieś, jękliwy oddech jakiś, dyszący gorączką, gwizdanie podobne do przeraźliwych krzyków kobiecych, dalekie dźwięki trąbek, a dołączał się do tego zewsząd gwar sąsiednich.
Głośno rozbrzmiewały rozkazy, ażeby dodawano wagonów.
okomotywa sznelcugu stała nieruchoma, wypuszczając kłęby dymu, który unosił sią, w te całą