lat sześć, wzięła do siebie, kiedy rodzice jego znikli pojechawszy do Paryża, a on został w Plassans, gdzie później uczęszczał na nauki do szkoły sztuk i rękodzieł. Czuł dla niej za to wdzięczność żywą mówił, że to jej zawdzięczał, iż na coś wyszedł.
Kiedy został mechanikiem pierwszej klasy w towarzystwie kolei zachodnich, po dwóch latach przesłużonych na kolei orleańskiej, zastał matkę chrzesną, wyszłą za mąż za drużnika kolejowego nazwiskiem Misarda, zapędzoną losem wraz z dwiema córkami, z pierwszego małżeństwa, do tej zaapdłej dziury Croix-de-Maufres.
Dziś, chociaż dopiero czterdzieści pięć lat liczyła, przystojna ciotka Phasia, niegdyś taka duża i silna, wyglądała na lat sześćdziesiąt — wychudła, pożółkła i ciągle trzęsąca się od dreszczy.
Na jego widok wykrzyknęła radośnie:
— Jaktol to ty, Jakóbie! A! chrześniak! co za niespodzianka!
Ucałował ją w policzki, opowiedział jej, że miał dwa dni przymusowego urlopu. U lokomotywy jego, zrana przy wjeździe do Hawru, oś się ułamała a ponieważ naprawa nie mogła być ukończona przed upływem dwudziestu czterech godzin, wrócić potrzebował na służbę dopiero nazajutrz zrana na pociąg pospieszny o czterdzieści minut na siódmą wieczorem.
Chciał się więc z nią zobaczyć i uściskać.
Przenocuje tu, a z Barentin pojedzie dopiero zrana pociągiem o godz. 7 minut 26.
I trzymał w dłoniach jej biedne wynędzniałe ręce i mówił, jak go zaniepokoił jej list ostatni.
— A, tak, mój chłopcze, źle jest, źle. jakiś dobry, żeś odgadł, iż ja cię tak pragnęłam zobaczyć! Ale wiem, jak ty jesteś zajęty i nie śmiałam cię
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/48
Ta strona została przepisana.