Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/51

Ta strona została przepisana.

kich, wymykał się drzwiami, wracał, odchodził, nie mówiąc nic.
Rozrywki te jednak ustały. I teraz po całych tygodniach, miesiącach, wysiadywała na tem krześle, w samotności, czując, jak zdrowie ucieka od niej coraz bardziej z każdą chwilą.
— Powiadam ci — dodała na zakończenie — że to on do mnie się wziął i chociaż taki, zamorduje mnie.
Nagłe dzwonienie skierowało jej również lękliwe spojrzenie nazewnątrz.
Drużnik poprzedni zawiadomił Misarda, o pociągu jadącym do Paryża i ramią sygnału, stojącego przed budką, podniosło się w tym kierunku.
Zatrzymał przyrząd dzwoniący i wyszedł, ażeby dwa razy zatrąbić na sygnał.
W tejże chwili Flora zamknęła barjerę, potem stanęła przed nią wyprostowana, trzymając chorągiewkę, w pochwie skórzanej.
Słychać było pociąg pospieszny, zasłonięty zakrętem drogi, jak zbliżał się ze wzmagającem sapaniem.
Przebiegł jak błyskawica, wstrząsając, grożąc zawaleniem domkowi, wśród wichru gwałtownego.
Już Flora powróciła do warzyw, gdy Misard znów podniósł sygnał czerwony, bo nowe dzwonienie, któremu towarzyszyło poruszenie się wgórę drugiego ramienia sygnałowego, dało znać, że pociąg, który przeszedł pięć minut wcześniej, minął już następnego drużnika.
Wrócił do budki, uprzedził dwóch drużników, zapisał przejście pociągu, potem czekał.
Robota zawsze ta sama, którą odbywał w ciągu dwunastu godzin, mieszkając tam, jedząc tam, nie czytając nawet trzech wierszy dziennika, nie zda-