Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/63

Ta strona została przepisana.

Na chwilę zamilkł, zmieszany wspomnieniem wypadku tragicznego, które wywołała.
— A ty, czy wierzysz w opowiadanie Ludwiki, wierzysz, że on chciał ją uwieść, a ona zraniła się broniąc?
Przestała się śmiać i nagle zawołała gwałtownie:
— Ludwisia nigdy nie kłamała, ani Cabuche... Cabuche jest moim przyjacielem.
— Może twoim kochankiem teraz?
— Ii!... to trzeba byłoby być gęsią!... Nie, on tylko Jest moim przyjacielem, ja nie mam kochanka, nie chcę żadnego.
Podniosła dużą głowę, której gęste włosy jasne, kręcąc s:ę, zasłaniały czoło. Cała jej postać silna i giętka tchnęła dziką energją woli.
W okolicy stawała się istotą legendową.
Różne historje opowiadano o niej, ile to razy już zapobiegła nieszczęściu na kolei, to jednem pchnięciem odsunęła wóz zapomniany na szynach, gdy pociąg już nadjeżdżał; to znów wagon samotny, staczający się po pochyłości Barentin zatrzymała, jak dzikie zwierzę, galopujące na spotkanie pociągu.
A te dowody siły budziły podziw, czyniły ją przedmiotem pożądań, tembardziej, że ją zawsze uważano za lekką, bo zawsze włóczyła się po polach, szukała ustroni, wylegiwała się w rozpadlinach, z ochami, wpatrzonemi w powietrze, niema, nieruchoma.
Pierwsi jednak, którzy się odważyli, nie mieli ochoty drugi raz próbować.
Opowiadano sobie powszechnie, że niejaki Ozil, zwrotniczy po drugiej stronie tunelu, na drodze do Dieppe, chłopiec trzydziestoletni uwierzył, złudzo-