Potem jednak zapytał sam siebie: poco? nie dostarczyłby żadnego pewnego faktu, nie mógłby stwierdzić żadnego szczegółu dokładnego co do zabójcy.
Głupio byłoby mieszać się w to, tracić czas, przejmować się, bez korzyści dla kogokolwiek.
Nie, nie, nie będzie mówił.
I odszedł wreszcie, choć wrócił się jeszcze dwa razy, ażeby się przyjrzeć garbowi czarnemu, jaki ciało tworzyło na ziemi, w promieniu żółtawego blasku latarni.
Zimno przejmujące wiało z mglistego nieba wśród pustkowia okolicy.
Pociągi ciągle przejeżdżały, znowu przybywał jeden w stronę Paryża, bardzo długi.
Wszystkie się krzyżowały przy potężnej mocy mechanizmu, mknęły do dalszego celu ku przyszłości. muskając bezwiednie, nawpół odciętą głowę tego człowieka, którego drugi człowiek za mordował.
Nazajutrz, w niedzielę zrana, piąta godzina wybiła na wszystkich wieżach w Hawrze, kiedy Roubaud wszedł pod daszek stacyjny, udając się na służbę.
Ciemno było jeszcze zupełnie, a wiatr, który dął od morza, wzmógł się i pędził mgły, zatapiając niemi wzgórza, ciągnące się od Saintes Adresse do