Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/85

Ta strona została przepisana.

fortu Toumeville; ku wschodowi, ponad morzem; ukazywała się światłość na rąbku nieba, gdzie błyszczały jeszcze ostatnie gwiazdy.
Na peronie latarnie gazowe paliły się światłem, pobladłem od wilgotnego zimna wczesnej godziny.
Stał pierwszy pociąg do Moutvilliers, pociąg służbowy.
Drzwi od poczekalni nie były pootwierane, platforma ciągnęła się pusta, w tem zdrętwiałem jeszcze przebudzeniu się stacji.
Kiedy wychodził od siebie, na górze, ponad salami poczekalnemi, Roubaud zastał żonę kasjera, panią Lebleu nieruchomo stojącą pośrodku głównego korytarza na który wychodziły mieszkania urzędników.
Od wielu już tygodni pani ta wstawała w nocy, ażeby szpiegować pannę Guichon, buchalterkę, którą podejrzewała o romans z zawiadowcą stacji, panem Dabadie. Zresztą nie zauważyła nigdy najmniejszej drobnostki, ani cienia, ani oddechu.
I tego rana jeszcze prędzej weszła do siebie nie bez pewnego jednak zdziwienia, bo u Roubaudów, przez trzy sekundy, w ciągu których otwarte były i zamknięte drzwi przez męża, spostrzegła stojącą w pokoju jadalnym, piękną Sewerynę, już ubraną, uczesaną, obutą, chociaż zwykle wylegiwała się w łóżku do godziny dziewiątej.
To też pani Lebleu nie omieszkała obudzić małżonka swego, ażeby mu powiedzieć o tym niezwykłym fakcie.
W przeddzień nie kładli się spać przed przyjazdem pociągu z Paryża, to jest przed jedenastą minut pięć, paleni ciekawością dowiedzenia się, co się stało z awanturą o podprefekta.
Nic jednak nie mogli wyczytać z miny Roubau-