Brat ten, zabity owernijczyk, bardzo surowy pod względem karności, bardzo ceniony przez swych zwierzchników, miał bardzo wiele przykrości z jej powodu, tak, że groziła mu nawet utrata miejsca.
A jeżeli inni ją tolerowali przez wzgląd na niego, on ją trzymał przy sobie, jedynie przez wzgląd na związki rodzinne, co nie przeszkadzało mu, gdy ją schwytał z jakim mężczyzną, bić jej tak zapamiętale, że ją zostawiał leżącą, prawie nieżywą.
Palaczowi Pecqueux przypadła do gustu ta chuda kobieta po żonie zbyt otyłej.
Ale Seweryna, myśląc, że powinna bronić Wiktorji, poróżniła się z Filomeną, której unikała, jak mogła, przy dumie swego charakteru i przestała się jej kłaniać.
— No, dobrze — odezwała się Filomena bezczelnie — do widzenia, Pacqueux. Ja odchodzę, ponieważ pan Roubaud chce ci prawić morały w imieniu swej żony.
Palacz, zawsze jowialny, śmiał się ciągle.
— Zostań, przecie żartuje.
— Nie, nie! Muszę zanieść dwa jajka od mych kokoszek, przyrzekłam je pani Lebleu.
Rzuciła umyślnie to nazwisko, wiedząc o głuchem współzawodnictwie między kasjerową a żoną pomocnika zawiadowcy; dla tego udawała czułości dla pierwszej, ażeby rozwścieczyć drugą.
Poprzestała na tem jednak, widocznie zaciekakawiona, gdy usłyszała, jak palacz pytał o sprawę z podprefektem. chcąc się dowiedzieć o jej rezultacie.
— Więc wszystko załatwione, nieprawdaż? Toś pan zadowolony, panie Roubaud?
— Bardzo zadowolony.
Pecqueux mrugnął okiem złośliwie.
— O! pan nie potrzebujesz się bać, jak kto ma
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 1.djvu/97
Ta strona została przepisana.