Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/11

Ta strona została przepisana.

wiania o tej okropnej rzeczy. Później opowie mu ona wszystko, jeżeli uzna za potrzebne.
Ten sposób uspakajania się przez zwierzenia się mu, wzruszał go wielce, jako objaw niezmiernego uczucia.
Taka była ufająca, taka uległa z temi oczyma łagodnemi; tak wydawała mu się kobietą, gotową się powierzyć mężczyźnie, ażeby być szczęśliwą.
A szczególniej to go uszczęśliwiało, że kiedy trzymał ją za ręce, kiedy nie spuszczał z niej oczu, wcale nie uczuwał w sobie tego chorobliwego wzruszenia, nie wstrząsał nim wcale ten okropny dreszcz, który go przejmował za każdym razem na myśl o posiadaniu kobiety.
Innych kobiet nie mógł dotknąć, aby jednocześnie nie przychodziła mu ochota kąsać ich, ażeby nie budziło się w nim okropne pragnienie zamordowania ich. Więc mógłby ją kochać i nie zabić?
— Pani wie o tem dobrze, że jestem przyjacielem pani i że niema się co pani mnie obawiać — szepnął jej do ucha. — Nie chcę znać pani interesów, będzie tak, jak pani zechcesz. Rozumiesz mnie, pani? możesz zupełnie rozporządzać moją osobą.
I tak się przysunął do jej twarzy, że czuł jej ciepły oddech na wąsach.
Zrana jeszcze byłby zadrżał, z dzikiej obawy doznania ataku.
Co się w nim działo, że doświadczył zaledwie lekkiego drżenia, będącego jakby tylko przypomnieniem choroby, jakby jej ostatnią resztką u rekonwalescenta?
Ta myśl, że ona zabiła, myśl, która zacierała się już w pamięci, przedstawiała ją w jego oczach