czysta. Można przejechać z największą łatwością. Sam przecież przechodziłem.
Cabuche, który przez cały czas pracował gorliwie, zabierał się do odejścia, ze zwyczajną sobie trwożliwością, którą niedawne badanie go przez sądy w sprawie Grandmorrina, jeszcze bardziej powiększyło.
Jakób przywołał go do maszyny.
— Słuchajno, przyjacielu, złóż te wszystkie łopaty i motyki do nas należące, tam z boku skarpy. Gdy ich będzie potrzeba, znajdziemy je z łatwością.
Kiedy kamieniarz oddał mu tę ostatnią przysługę Jakób podziękował silnem uściśnieniem dłoni, chcąc mu wyraźnie okazać, iż pomimo wszystko szanuje i ceni jego pracę.
— Jesteś dzielny chłopiec — powiedział.
Cabuche, wzruszony nadzwyczaj tem przyjacielskiem odezwaniem się, zdołał tylko wybąknąć:
— Dziękuję!... — i otarł kułakiem łzę, gwałtem cisnącą się do oka.
Misard uśmiechnął się na te słowa, zaciąwszy usta.
Od dłuższego czasu rzucił już łopatę i stał z rękami w kieszeniach, przypatrując się pociągowi. Czekał chwili odejścia, aby poszukać koło szyn, czy kto czego przypadkiem nie zgubił.
Nareszcie nadkonduktor zgodził się wraz z Jakóbem, że można spróbować puścić się w dalszą drogę.
Pecqueux, zeszedłszy jeszcze raz na drogę, zauważył coś koło cylindra, i zawołał Jakóba.
— Patrz pan, cylinder zgiął się okropnie od dołu.
Jakób zeszedł, schylił się i rozważał nad tem uszkodzeniem. Widział on je już przed chwilą.
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/113
Ta strona została przepisana.