Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/115

Ta strona została przepisana.

Pociąg powoli wyszedł z wąwozu, pośród żołnierzy, stojących po obu stronach z łopatami i motykami na ramionach, i zatrzymał się przed domem dróżnika, aby zabrać podróżnych.
Flora stała już przy barjerze. Ozil i Cabuche jej towarzyszyli. Misard żegnał teraz uniżenie panie i panów, wychodzących z jego mieszkania, i zbierał drobne srebrne pieniądze, sypiące się dość obficie; każdy czekał tej chwili jak zbawienia, radość zajaśniała na twarzach.
Radość to jednak nie zupełna; długie oczekiwanie, głód i zimno zanadto zmęczyły wszystkich.
Gruba angielka wniosła swe córki do wagonu gdyż na własnych nogach dojść nie mogły, tak były senne i znużone. Młodzieniec z Hawru usiadł w przedziale, zajętym przez kupca i jego młodą żonę.
Wszyscy wsiadali śpiesznie, potrącając się, pchając. Zdawało się, ze armja rozbita zabiera się do odwrotu.
W oknie domu, tak licznie przed chwilą zamieszkałego, stanęła ciotka Phasia, wiedziona ciekawością; z trudnością zwlekła się ze swego łóżka.
Jej oczy wielkie, w których wyraźnie malowała się choroba, spoglądały na ten tłum nieznany, dziwnym przypadkiem chwilowo bawiący w jej mieszkaniu, którego już nigdy w życiu nie ujrzy.
Seweryna wyszła ostatnia. Odwróciła głowę uśmiechnęła się do Jakóba, on odprowadził ją wzrokiem aż do drzwi wagonu, a Flora, patrząca uważnie na wszystko, pobladła, dojrzawszy tę cichą wymianę czułego ich spojrzenia. Ruchem gwałtownym przybliżyła się do Ozila, którego dotąd zawsze zdaleka omijała; zazdrość wywarła na niej skutek taki, iż czuła konieczną potrzebę podzielenia się z kimkol-