Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/18

Ta strona została przepisana.

cqueux, chociaż ten na trzy razy był zwykle dwa razy pijany.
Tego dnia jednak, pod wpływem błogiego wzruszenia, jakiemu podlegał, sam się chciał upewnić o należytem działaniu wszystkich części składodowych lokomotywy, tembardziej, że rano, jadąc, z Hawru, zauważył, jak mu się zdawało przynajmniej, większe jakby zużywanie siły dla mniejszej pracy.
W obszernej szopie zakrytej, poczerniałej od węgli, którą oświetlały zakurzone okna wysokie, pośród innych odpoczywających lokomotyw, maszyna Jakóba znajdowała się na czele, wysunięta już na tor, pierwsza gotowa do odjazdu.
Palacz z remizy nałożył już ognisko.
Była to jedna z lokomotyw pośpiesznych, z podwójnemi osiami, elegancka, delikatna, a zarazem potężna, z wielkiemi kołami lekkiemi, połączonemi przez lewary stalowe, z szeroką piersią, bokami wydłużonemi, silnemi, połączenie myśli z techniką, które stanowią wszechwładną piękność w tych istotach metalu, dokładność siły.
Jak wszystkie maszyny towarzystwa zachodniego, oprócz numeru porządkowego, a był nim numer 214, nosiła nazwę stacji, nazywała się Lizon, jak stacja na tejże kolei.
Ale Jakób, przywiązawszy się do niej, nazwał ją Lizą i nazywał ją tak z wielką czułością.
I coprawda kochał on wielce swą lokomotywę od czterech lat, odkąd nią kierował. Jeździł on i innemi, posłusznemi i kapryśnemi, odważnemi i leniwemi; wiedział, że każda ma swój temperament, że wiele z nich niewiele było warte, jak mówią to o kobietach z krwi i kości; jeżeli zaś tę tak pokochał to dlatego, że miała rzadkie przymioty wzorowej kobiety.