Zaledwie kilka żarcików odezwało się w prasie opozycyjnej, która roznamiętniała się znów przy zbliżających się wyborach powszechnych.
Nawet samowole władzy, nadużycia prefektów dostarczały jej innych przedmiotów do artykułów, tchnących oburzeniem.
Tak więc, skoro dzienniki, nie zajmowały się już sprawą, przestała sama przez się podniecać ciekawość tłumów. Nawet już o niej nie mówiono.
Spokój Roubaudów tembardziej się utrwalił, że usunięty został jeszcze inny kłopot.
Zaniechano zwalenia testamentu przezesa Grandmorrina.
Za radą pani Bonnehon, Lachesnayowie zgodzili się wreszcie nie występować przeciw testamentowi, jedynie z obawy wywołania skandalu, a zresztą bardzo niepewni wyników procesu.
Roubaudowie więc objąwszy swój spadek w posiadanie, od tygodnia już byli właścicielami Croix-de-Maufras, domu i ogrodu, oszacowanych na czterdzieści tysięcy franków.
Natychmiast postanowili go sprzedać, dom ten skalany krwią i rozpustą, który ich prześladował, jak upiór, gdzie nie mieliby śmiałości zasnąć, bojąc się widm z przeszłości; postanowili sprzedać go hurtem, z meblami, tak, jak był, bez naprawy, nawet bez ścierania kurzu.
Ponieważ jednak przy licytacji publicznej zawiele by stracili, gdyż mało by się znalazło kupców, którzyby chcieli zamieszkać w tem pustkowiu, postanowili zaczekać na amatora i poprzestali na przylepieniu ogromnego ogłoszenia, wypisanego tak wielkiemi literami, że łatwo je było czytać z kursujących ciągle powozów.
Ta odezwa, widniejąca z liter, to pustkowie do
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/28
Ta strona została przepisana.