mość więcej tu nie pokazuje, bo inaczej prędko ja załatwię z nim rachunek...
Jakób, zażenowany podobną sceną, nie wiedział, jak się wobec tego zachować.
Czy ten wybuch gniewu był i ku niemu zwrócony. Czyżby mąż chciał go przestrzedz w ten sposób?
Wkrótce jednak uspokoiły go słowa Roubauda, wyrzeczone tonem prawie wesołym:
— Głupiec jakiś!... wiem przecież dobrze, że sama wyrzuciłabyś go za drzwi... Dajno nam szklanki i chodź wypij razem z nami.
Poklepał Jakóba po ramieniu; Seweryna uspokojona także, uśmiechała się.
Później pili razem i spędzili kilka godzin wesoło.
W ten sposób Roubaud wpływał na zbliżenie pomiędzy swą żoną i kolegą, z miną najprzyjaźniejszą, nie myśląc wcale o możliwych następstwach.
Ów wybuch gwałtowny, owa zazdrość podrażniona, stały się właśnie przyczyną większej zażyłości, czułości tajemnych i zwierzeń pomiędzy Seweryną a Jakóbem.
Przyszedłszy na trzeci dzień i zastawszy Sewerynę samą, zaczął mówić o brutalnem postępowaniu Roubauda, oskarżał go i litował się nad Seweryną.
Ona słuchała z oczyma załzawionemi, a z serca uciśnionego pomimowoli wydobył się potok skarg, tak dawno tłumionych.
Jakób przekonał się jak dalece ta kobieta była nieszczęśliwą w pożyciu małżeńskiem.
Od tej chwili mieli już przedmiot rozmowy w krótkich chwilach gdy znajdowali się sam na sam.
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/41
Ta strona została przepisana.