Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/64

Ta strona została przepisana.

się ożywi jeżeli będzie oznaczona jaka stawka. Grano zatem o sto su.
Od tego czasu Roubauda opanowała gorączka gry, widok pieniędzy, leżących przed nim, wzbudził żądzę wygranej, rujnującą człowieka doszczętnie, doprowadzającą go do tego stopnia zaciekłości, iż na jedną kartę stawić gotów nawet swe życie.
Do tego czasu obowiązki służbowe nie cierpiały jeszcze. Wymykał się do kawiarni wtedy tylko, gdy był wolny od zajęcia; do domu powracał zwykle o drugiej lub trzeciej w nocy.
Seweryna nie uskarżała się na to bynajmniej. Robiła1 mu tylko wyrzuty, iż powraca coraz bardziej markotny.
Nic dziwnego!... szczęście mu nie sprzyjało, przegrywał dosyć znaczne sumy; doszedł nawet do tego, że się zadłużył.
Pewnego wieczora wybuchła pierwsza sprzeczka pomiędzy mężem a żoną.
W sercu jej nie wyrodziła się jeszcze dla niego nienawiść, z trudnością jednak znosiła jego obecność. Czuła, jak dalece ten człowiek cięży na jej życiu. Byłaby tak swobodną, tak szczęśliwą, gdyby nie oni. Zresztą, nie czuła żadnych wyrzutów, oszukując go; czyż to nie jego własna wina?... czyż nie on sam popchnął ją do upadku?
W tem powolnem rozłączeniu, gdy szukali lekarstwa na chorobę trawiącą ich od czterech miesięcy, każde z nich pocieszało się, rozweselało, według własnej woli.
On miał grę, ona mogła mieć kochanka...
Jedno ją tylko gniewało, na jedno nie mogła się zgodzić bez oburzenia, to na te ciągłe jego przegrane, zmuszające ją do ograniczania się w swych potrzebach.