Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/66

Ta strona została przepisana.

Nie! nie!... nic jej do tego nie zmusi... gdyby nawet nędza miała im zajrzeć w oczy, gdyby nawet z głodu umrzeć im przyszło.
Rzeczywiście, od owego czasu nie wspominano o tem więcej, pomimo, iż niedostatek nieraz bardzo uczuwać się dawał.
Gdy dotykali nogą tego miejsca, uczucie jakby oparzenia stawało się tak straszne, tak niemożliwe do zniesienia, że uciekali stamtąd czempredzej.
Zaczęły się inne sprzeczki, a to w przedmiocie folwarku Croix de Maufras.
Dlaczego nie sprzedać tego domu?
I oskarżali się wzajemnie, iż żadne nie czyni nic, aby przyśpieszyć tą sprzedaż. On nie chciał się tem zajmować, odmawiał w gwałtowny sposób. Ona pisała kilka razy do Misarda i otrzymywała odpowiedzi błahe.
Nabywca się nie zgłaszał, owoce nie obrodziły, jarzyny zgniły skutkiem deszczów.
Powoli ów wielki spokój, w jaki popadło małżeństwo po dokonaniu zbrodni, zaczął niknąć. Miejsce jego zajmowało rozdrażnienie gorączkowe.
Owe pieniądze ukryte, ów przyjaciel, wprowadzony przez męża, te główne zarodki choroby gwałtownej, rozwijały się szybko, rozdzielały ich, rozdrażniały ich wzajemnie.
Życie ich zamieniło się powoli w piekło.
I w otoczeniu Roubaudów działo się coraz gorzej. Nowa burza sprzeczek i waśni wisiała już w powietrzu, grożąc lada chwila wybuchem.
Filomena zerwała gwałtownie z panią Lebieu, wskutek oszczerstwa, rzuconego przez tą ostatnią, występującą z oskarżeniem, iż przyjaciółka sprzedała jej kurę, zdechłą na jakąś szkodliwą chorobę.