który nie był w tej chwili na służbie, przybiegł wraz ze swymi przyjaciółmi. Byli to: kamieniarz Cabuche i powroźnik Ozil.
Pierwszy musiał pomimowoli odpoczywać z powodu zaspy śnieżnej, drugi zaś przybiegł z Melonay przez tunel, korzystając z chwili wolnej aby się pomizdrzyć do Flory.
Był on cierpliwy, wytrwały, nie zniechęcało go cierpkie obejście, jakiem go przyjmowała młoda dziewczyna.
Przyszli oni obaj do Misardów i właśnie wychylali po szklance wina, gdy z wąwozu rozległo się rozpaczliwe gwizdanie. Przybiegli natychmiast wiedzeni ciekawością. Flora przyszła również, była bowiem ciekawa jak chłopak i jak chłopak też silna i dziarska.
Dla Misardów był to zresztą wypadek epokowy, awantura nadzwyczajna. Pociąg, zatrzymujący się przed ich domem! To coś niesłychanego.
Od lat pięciu, odkąd tu mieszkali, ileż to pociągów przesunęło się przed ich oczyma, bez względu na deszcz, na pogodę, w dzień czy w nocy, przemykając szybko, jak podmuch wiatru. Zawsze pędziły, uciekając przed ich domem, niknęły z oczu jak widmo wymarzone, i nie mieli nigdy pojęcia, co się tam wewnątrz dzieje.
Cała ta masa ludzka przyprzężona do rydwanu parowego defilowała przed ich domem; niektóre z tych twarzy były im nawet znajome, przyzwyczaili się widzieć je zawsze w pewnych okresach o jednej i tej samej godzinie, a nie widzieli nic więcej jak tylko twarz ich, przesuwającą się z szybkością nieomal błyskawiczną.
I oto raz nareszcie, pociąg, zatrzymany śniegiem, zawitał do drzwi ich domu. Zwykły porządek
Strona:PL Zola - Człowiek zwierzę. T. 2.djvu/95
Ta strona została przepisana.